jakieś nadprogramowe spotkania, ale Jack wiedział, że nie to
było przyczyną. – Po prostu nie jestem jeszcze gotowa, żeby powiesić rajstopy w łazience senatora – powiedziała lekko i pocałowała go na dobranoc. Jack przypomniał sobie jej rady następnego ranka, gdy o ósmej pojawił się w biurze i zastał w nim Barbarę. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, ona uśmiechnęła się do niego promiennie. – Dzień dobry, panie senatorze. – Dzień dobry, Barbaro. Myślałem, że jeszcze jesteś na urlopie. – Wzięłam tylko kilka wolnych dni, a nie prawdziwy urlop. – Machnęła ręką. – Tak zaplanowałam wyjazd, żeby wrócić na to spotkanie. Wiem, że jest bardzo ważne. – Jak ci minęło tych kilka dni? – zapytał Jack uprzejmie. – Doskonale. Właśnie tego potrzebowałam. Obróciła się dokoła na krześle i zaczęła stukać w klawisze komputera. Wyglądała świetnie. Była wypoczętą, zadbaną profesjonalistką. Dzika desperacja sprzed tygodnia znikła bez śladu. Jack poczuł wielką ulgę. A więc wystarczyło, by Barbara wyrwała się gdzieś na krótki czas. Sidney miała rację. Najlepiej będzie udawać, że nic między nimi nie zaszło. W ten sposób wyświadczy przysługę nie tylko Barbarze, ale również i sobie. Potrzebował jej kompetencji, wiedzy i doświadczenia. Poszedł do swojego gabinetu. Bogu dzięki, Barbara znów była sobą. ROZDZIAŁ TRZECI – Bastian Redwing uratował tacie życie? Madison westchnęła ze znużeniem. – Nie Bastian, tylko Sebastian. Ocalił tatę i dziadka. Prezydenta ocalił ktoś inny. J.T. zmarszczył brwi. – Dlaczego ja tego nie pamiętam? – Bo nie było cię jeszcze na świecie – rzuciła siostra. – Madison też tego nie pamięta – dodała Lucy. – To zdarzyło się jeszcze przed naszym ślubem. – Ale ja czytałam artykuły z gazet – przypomniała jej córka. J.T. kopał tył jej fotela. Poprzedniego dnia, zaraz po przylocie, wynajęli samochód do Jacksonu. Rankiem tego dnia Lucy spotkała się z miejscowymi przewodnikami turystów. Tak jak przypuszczała, w bardzo miły sposób dali jej do zrozumienia, że nie ma tu czego szukać. Potem długo zastanawiała się, czy powinna pojechać zobaczyć się z Sebastianem Redwingiem. Recepcjonistka w hotelu udzieliła jej szczegółowych wskazówek. W końcu wyruszyli, ale Lucy nadal nie była pewna, czy podjęła dobrą decyzję. Wciąż jeszcze mogła zawrócić do Jacksonu. – Czy to była próba terrorystycznego zamachu? – zapytał J.T. Madison była przerażona. – Mamo, skąd ten smarkacz zna takie słowa? One nie powinny się znajdować w słowniku dwunastolatka! J.T. prychnął lekceważąco. – Dorosła się znalazła! To niby skąd wiem o Abrahamie Lincolnie