Sprawdziła jeszcze raz jadalnię. Zajrzała w każde miejsce,
w którym dziewczynka mogła być. Do schowka na miotły, do łazienek. Czuła coraz większy strach. Dostała wypieków, serce jej łomotało. Dom był bezpieczny, miał doskonały system alarmowy, ale mimo to nie przestawała myśleć o tym, co powiedział kiedyś Richard. Ktoś mógł porwać dziecko dla okupu. Przez tylne drzwi zajrzał Dewey. - Ani śladu małej. Laura kiwnęła głową i pobiegła schodami na górę, przeskakując po dwa stopnie. Liczyła na to, że Kelly wróciła do pokoju. Nic z tego. Kredki i książeczka do kolorowania nadal leżały na stole. Laura zajrzała do własnego pokoju. Zawołała. Usłyszała hałas dochodzący z piętra Richarda, jakiś łomot. Rzuciła się na górę i zapukała stanowczo do drzwi. -Kto tam? - zapytał -Otwieraj, do cholery! - zażądała. -Nie. -Mówiłam ci już, że mam dość słuchania „nie"! Otwórz drzwi albo przysięgam, że złapię za któryś z tych zabytkowych mieczy i je rozrąbię. Richard gapił się na drzwi. Bardzo chciał je otworzyć i pocałować ją, żeby złagodzić jej gniew. -Uciekasz się do przemocy, Lauro? -Richard, musisz mi pomóc. Kelly zniknęła! Richard odstawił z łomotem sztangę. -Co ty mówisz?! -Na pewno jest gdzieś w domu. - Usłyszał zza drzwi głos Laury. - Nie ma żadnych śladów na piasku, a Dewey nie znalazł jej nigdzie na zewnątrz. Ale nie mogę jej znaleźć. Zostawiłam ją w łóżku. Prawie spała. A teraz zniknęła. -Kotki też nie ma? -Tak. Laura usłyszała płacz, cichy i stłumiony. -O, Boże, słyszę ją! Gdzie ona może być? Richard wciągnął podkoszulek. -Znajdę ją. - Jak możesz ją znaleźć, skoro tkwisz tam zamknięty? Ri chardzie, wyjdź stamtąd! Musisz mi pomóc! Richard podszedł do drzwi. - Uspokój się, kochanie. Znajdę ją. Jego ton działał na nią kojąco. Poczuła ulgę. On ją znajdzie, ale mimo to nie mogła siedzieć w miejscu i czekać. Ruszyła na kolejny obchód domu. Richard wziął latarkę i wyszedł na schody dla służby. Zszedł o piętro niżej, a potem w górę, innymi schodami, do innej części domu. -Kelly?! Kelly?! - wołał. -Tatuś? - nagle dziewczynka odezwała się. -Nie ruszaj się, myszko. Zaraz po ciebie przyjdę. - Boję się - wyszeptało dziecko. Jej kotka zamiauczała. - Wiem, skarbie. Cały czas do mnie mów. - Richard wspinał się wąskimi schodami. - Widzisz światło latarki?