Rory ruszył do drzwi, uśmiechając się pod nosem.
- Służę ci, braciszku. Zaraz wracam. - Jeśli tak cię boli, dam ci aspirynę - powiedziała Maggie z troską w głosie. - Chcę whisky. - Ale... - Bez wody i lodu - dodał dla porządku. Rory wrócił z butelką i szkłem. Nalał whisky na dwa palce do szklaneczki i podał Ashowi. Ash wychylił alkohol, otrząsnął się, oparł o zapiecek. - Od razu mi lepiej. Rory postawił butelkę na stole. - Jeszcze jeden kieliszek i już nic w ogóle nie będziesz czuł. Maggie na wszelki wypadek odsunęła butelkę na bezpieczną odległość. - Powinieneś coś zjeść, zamiast pić. - Można by coś zjeść? - ożywił się Rory, oczy mu zabłysły. - Uchowało się może coś z pieczonego kurczaka pani Frazier? 55 - Nawet jeśli nie, w lodówce jest pełno innych rzeczy. Potrzymaj małą, a ja coś przygotuję. Rory cofnął się o krok, zrobił niepewną minę, zwiesił ręce. - Wolałbym nie. Nigdy w życiu nie trzymałem jeszcze dziecka. Maggie wzniosła oczy do nieba. - Co z wami, Tannerowie? Ona nie gryzie. - Ale może się złamać. - Rany... - Maggie podsunęła Rory'emu krzesło i wskazała je palcem, jak gdyby nie dostrzegł mebla: - Siadaj - rozkazała. Rory usiadł. - Musisz podtrzymywać jej główkę - poinstruowała. - Dobrze, daj ją - zgodził się z niepewną miną. Podała mu zawiniętą w kocyk Laurę. - Widzisz - powiedziała z uśmiechem. - To nic strasznego. Popatrzył na maleństwo. - Rozkoszna, prawda? - rozczuliła się Maggie. - Rozkoszna - mruknął Ash i już głośniej zapytał: - Czy ktoś naleje mi jeszcze jednego drinka, czy mam się podnieść i sam sobie nalać? Kiedy Maggie i Rory nie zareagowali, Ash odepchnął się stopami i przysunął krzesło bliżej stołu. Odstawił szklankę, złapał butelkę, przechylił i pociągnął solidny haust whisky, po czym, pewien, że zaraz usłyszy od Maggie coś na temat swoich obyczajów, podniósł na nią wzrok. Ale Maggie nachylała się nad Rorym i z błogim 56 uśmiechem na ustach pokazywała mu, jak się karmi dziecko butelką. Z jakichś niejasnych powodów w Ashu na widok tej