spotkania czterech braci.
- Ojciec nie zostawił testamentu, nie muszę ci mówić, co to oznacza - westchnął na koniec. - Nie musisz - zgodził się Whit. - W każdym razie wiem, co to oznacza dla mnie. Nawet gdyby sporządził testament, mnie by w nim na pewno nie umieścił. W głosie Whita zabrzmiała gorycz, całkiem zresztą zrozumiała, bo ojciec zapewne nie uwzględniłby go przy podziale majątku. Buck, co prawda, usynowił Whita, ale nigdy jak własnego syna go nie traktował. Dla Asha jednak Whit był Tannerem i miał takie samo prawo do swojej części schedy jak reszta braci. - Ale nie sporządził, rozumiesz, Whit? - powiedział z naciskiem. - W związku z tym majątek podzielimy równo. Usynowił cię, co oznacza, że masz prawo do jednej piątej. - W nosie mam prawo - burknął Whit. - Nie chcę jego pieniędzy. - Posłuchaj... - Ash próbował przekonać brata. - Nie - uciął Whit. - Pomogę wam uporządkować wszystkie sprawy majątkowe, ale sam nic nie wezmę. Ash wiedział, że nalegania nic nie dadzą, przynajmniej w tej chwili. Był jednak zdecydowany oddać Whitowi należną mu część, podobnie jak przyrodniej siostrze, o której wiedział tylko tyle, że istnieje. - A twoja pomoc bardzo się przyda - powiedział, zostawiając kwestie rozdziału majątku na później. 29 - Służę ci swoją osobą, chociaż nie znam się na prawie spadkowym. - Nie oczekujemy od ciebie porad prawnych - uspokoił brata Ash. - Mamy swoich prawników, którzy wszystkim się zajmą. Jesteś nam potrzebny tutaj, na ranczu. - Robotnicy ojca wam nie wystarczą? Znają doskonale majątek, od lat w nim pracują. - Jacy robotnicy? - sarknął Ash. - Wszystkich wymiotło. - Jak to? - zdumiał się Whit. - Tak po prostu opuścili ranczo po śmierci ojca? Zostawili bydło bez opieki? - Ja też nie mogłem w to uwierzyć. Zwinęli się jeszcze przed moim przyjazdem. Znałeś większość z nich. Może uda ci się do nich dotrzeć i namówić do powrotu. Przynajmniej niektórych. - Cholera, Ash. Mówisz tak, jakbyś nie znał kowbojów. To wędrowne plemię. Poszli sobie i teraz szukaj wiatru w polu. - Jeśli ktoś potrafi ich odszukać, to tylko ty. - Może - zgodził się Whit bez wielkiego przekonania. - Ale to zajmie trochę czasu. Ash zmarszczył czoło. - Czasu akurat nie mamy zbyt wiele. Bóg wie, gdzie podziewa się bydło i w jakim jest stanie. - Sucho jest. Stada pewnie się rozpierzchły w poszukiwaniu pastwisk i wody. - Też tak myślę - przytaknął Ash. - Dzisiaj po południu