- Niby dlaczego? - zapytała Hope sztywno. - Dowiodłaś, że potrafisz kłamać. - Przesunęła dłonią po czole.

  • Janusz

- Niby dlaczego? - zapytała Hope sztywno. - Dowiodłaś, że potrafisz kłamać. - Przesunęła dłonią po czole.

18 April 2021 by Janusz

- I pomyśleć, że moja córka i ten... ten męt... - Santos nie jest żadnym mętem, pani St. Germaine! Naprawdę nie! To dobry chłopak. Inteligentny. Studiuje na uniwersytecie, a jak skończy dwadzieścia jeden lat, zamierza się przenieść na akademię policyjną. - Dosyć, Elizabeth - ucięła siostra twardym głosem. - Myślę, że powinnyśmy... - Ale musicie mi uwierzyć! On kocha Glorię! - Załamując dłonie, Liz wpatrywała się błagalnie w Hope. - On chciał powiedzieć o wszystkim pani i panu St. Germaine, skończyć z ukrywaniem się. On też uważa, że to nie w porządku... - A jednak nie przyszedł do nas. - Bo Gloria go ubłagała, żeby tego nie robił. Pokłócili się nawet... - Liz pociągnęła nosem. - Próbowałam z nią rozmawiać, namawiałam, żeby powiedziała pani o wszystkim. - Ale ona nie posłuchała. - Matka Glorii wstała, sięgnęła po torebkę. - Bardzo wygodna sytuacja. - Gloria się bała, proszę pani. Mówiła, że pani będzie przeciwna, że każe jej zerwać z Santosem. - Oczywiście, że kazałabym zerwać - prychnęła Hope. - Victor Santos to zero. Gorzej: zero, które wykorzystuje naiwne smarkule. To ohydne, haniebne. - On... nie jest taki. On... - Liz rozszlochała się na dobre, jej ciałem wstrząsały gwałtowne łkania. - Gdyby go pani poznała... porozmawiała z nim... - Nie muszę. Wiem, kto zacz. - Hope zdecydowanym ruchem włożyła rękawiczki. - I o tobie też już swoje wiem. Czy choćby raz przyszło ci do głowy, żeby porozumieć się z siostrą Margueritą albo ze mną? Czy pomyślałaś, że Gloria rujnuje sobie życie? Że potrzebuje wsparcia i rady? Liz podniosła mokrą od łez twarz. - Ona jest moją przyjaciółką. Nie mogłam... Musiałam jej pomagać. Ona tak bardzo go kocha. - Kocha? - Hope spojrzała na Liz z zawziętą wrogością. Nachyliła twarz ku dziewczynie i wysyczała: - Nie pozwolę Glorii zejść na złą drogę. Zrozumiałaś? Gloria jest inna, łatwo ulega pokusom. Przypilnuję, żeby nie miała tych pokus. Zrobię wszystko, jeśli będzie trzeba. Liz zadrżała, jakby dotknęła ją lodowata ręka śmierci. Biedna Gloria, pomyślała ze współczuciem. Mieć za matkę kogoś takiego jak Hope St. Germaine. Nie do wyobrażenia. Tymczasem Hope wyprostowała się i ze spokojną już twarzą odwróciła się do siostry Marguerity. - Trudno mi wyrazić, jak bardzo jestem rozczarowana. Posłaliśmy Glorię do niepokałanek, by uchronić ją od tego rodzaju wpływów. Philip i ja przekazujemy duże sumy na utrzymanie szkoły i zapewnienie jej odpowiedniego standardu. Oczekuję, że siostra zajmie się... sytuacją. Natychmiast. Czy wyrażam się jasno? Siostra Marguerita westchnęła. - Jest kilka rozwiązań. Powinnyśmy się nad nimi zastanowić. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji... - Pochopnych? - powtórzyła Hope, unosząc brwi w dobrze obliczonym oburzeniu. - Nie sądzę, byśmy podejmowały pochopne decyzje. W każdym razie ja nie chciałabym decydować „pochopnie”, kiedy przyjdzie czas kolejnej dotacji na rzecz szkoły. Siostra Marguerita pochyliła głowę. - Zajmę się tą sprawą, pani St. Germaine. Liz w osłupieniu przysłuchiwała się rozmowie obu kobiet. Matka Glorii obiecywała, że wstawi się za nią u siostry przełożonej, tymczasem teraz wyraźnie żądała usunięcia jej ze szkoły. Hope St. Germaine podeszła ją. Sprytnie, z zimnym wyrachowaniem zmusiła do zdradzenia przyjaciółki. Zerwała się na równe nogi. - Proszę pani, proszę tego nie robić! Gloria jest moją najlepszą przyjaciółką! Ja tylko chciałam pomóc! Nigdy nie zrobiłabym nic, co mogłoby jej zaszkodzić! - Za późno na takie zapewnienia. Uczyniłaś już wystarczająco dużo, żeby jej zaszkodzić. Zrujnowałaś jej życie. - Ale ja potrzebuję tego stypendium... - jęknęła Liz. - Błagam panią, niech pani nie pozwoli, żeby usunięto mnie ze szkoły. - Powinnaś była wcześniej o tym pomyśleć. – Hope zmierzyła ją pełnym jadu spojrzeniem i odwróciła się do dyrektorki: - Siostro? Zakonnica skinęła głową na pożegnanie i matka Glorii wyszła z gabinetu. Liz widziała po minie siostry, że incydent wytrącił ją z równowagi i napełnił niesmakiem. Tyle że nie do Hope - co powinno zdawać się oczywiste - a do niej. Zdawała sobie sprawę, że nic nie wskóra, ale nie chciała kapitulować tak łatwo. - Proszę, siostro - skamlała, zamiast wyjść, trzaskając drzwiami. - Ja naprawdę potrzebuję tego stypendium. Przyrzekam, że nie będę już przysparzać żadnych kłopotów. Mogę trzy razy dłużej pracować w sekretariacie, a resztę czasu poświęcę na naukę... - Dosyć, Elizabeth. Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc w żaden sposób. - Ale ja nie zrobiłam nic złego! Siostra jest tutaj przełożoną i sama chyba widzi... - Warunki twojego stypendium były określone wyraźnie. Wiedziałaś, że musisz mieć nieskazitelną opinię. - Ale... - Zawiodłaś, Liz. Trudno. Musimy prosić, byś opuściła szkołę. Wezwę twoich rodziców. Liz ukryła twarz w dłoniach i ponownie zaniosła się płaczem. A więc straciła wszystko. Stypendium, szansę na pójście do dobrego college’u, nadzieję na przyszłość. Wszystko. Straciła absolutnie wszystko. Siostra podała jej chusteczkę. - Przykro mi, Liz. Jesteś bardzo zdolna i na pewno poradzisz sobie w życiu mimo tego niepowodzenia. Mam nadzieję, że czegoś cię ono nauczy. Liz wydmuchała nos. - A co... z Glorią? - To już nie twoja sprawa. Kiedy siostra chciała wrócić za biurko, Liz chwyciła ją za rękaw. - Moja. Co się z nią stanie? Czy i ona zostanie wyrzucona? Siostra milczała przez chwilę, po czym stwierdziła pozbawionym wyrazu głosem: - Jej matka i Nasz Pan zadbają, by więcej nie błądziła. Liz patrzyła na siostrę w osłupieniu. Nie wierzyła własnym uszom. Ją usuwano ze szkoły za to, że kryła Glorię, tymczasem sama Gloria miała pozostać u niepokalanek. Jak siostra mogła zrobić coś takiego? To niesprawiedliwe. Wreszcie zrozumiała. Gdyby jej rodzice przekazywali równie hojne dotacje na szkołę jak St. Germaine’owie i jej wszystko uszłoby na sucho. Hope St. Germaine chciała się jej pozbyć, usunąć ją z życia Glorii. I dysponowała odpowiednimi argumentami, żeby jej życzenie zostało przyjęte jako rozkaz.

Posted in: Bez kategorii Tagged: bonprix kontakt tel, plny lala sklep stacjonarny, henna brwi czy warto,

Najczęściej czytane:

Rozdział 13

W mglistą noc po Nowym Orleanie rozpełzał się zapach rzeki Missisipi. Jadąc uliczkami Dzielnicy Francuskiej, Montoya czuł, jak ogarnia go mrok. Cały czas miał w uszach rozmowę z Bentzem. ... [Read more...]

iemu słońcu do jej ...

okien, nie pozwalały jej głęboko zasnąć. Dzisiaj po kilku godzinach walki dała sobie spokój i zażyła tabletki, jakie przepisał jej lekarz. W końcu odpływała, odprężyła się tak bardzo, że nie słyszała nawet własnego chrapania. Natomiast w pewnej chwili poczuła, że poruszyła się koło ... [Read more...]

– Chyba dobrze.

– No cóż, przynajmniej przez większość czasu. – Bentz uniósł brew. – Trinidad nadal w policji? – A niby gdzie? – Hayes skinął głową. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 bielawadolna.zgorzelec.pl

WordPress Theme by ThemeTaste