plny lala sklep stacjonarny
dobrym człowiekiem. Była pewna, że pozostał stuprocentowo wierny żonie, w grę nie wchodził żaden flirt z pacjentką czy pielęgniarką. Całe serce i duszę poświęcał pracy i rodzinie. Zasłużył na wszystkie wspaniałe rzeczy, które spotkały go w życiu. Na biurku Davida stało kilka fotografii. Milla domyślała się, kogo na nich zobaczy, ale mimo to obeszła biurko, żeby popatrzeć. Jedno zdjęcie przedstawiało ładną rudowłosą kobietę o zabójczym uśmiechu. Musiała to być Jenna. Na kolejnej fotce obejmowali się z Davidem, wygłupiając się do aparatu. Następne zdjęcie przedstawiało pulchną dzidzię o gładkich błyszczących włoskach trzymającą za czuprynę małą lalkę. Dziewczynka sama wyglądała ślicznie jak laleczka w długiej koronkowej sukience. Na innym zdjęciu promieniejąca Jenna trzymała na ręku małego dzieciaczka. Milla przyjęła, że to ich najnowszy nabytek. an43 389 - Są wspaniali - powiedziała szczerze i uśmiechnęła się mimo woli. - Jak mają na imię? - Mała księżniczka nazywa się Cameron Rose, czyli Cammy. A maluch to William Gage. Będziemy mówić na niego Liam, ale na razie jest jeszcze za malutki. Cammy z jakiegoś powodu nazywa go Kropa. Milla parsknęła śmiechem, a potem, wciąż uśmiechnięta, uznała, że nie ma sensu przeciągać sprawy - Znalazłam go - powiedziała. - Znalazłam Justina. Pod Davidem ugięły się nogi. Twardo usiadł na jednym z krzeseł dla pacjentów Patrzył na nią szeroko otwartymi szklistymi oczami, wreszcie po bladej jak ściana twarzy popłynęły łzy Mężczyzna nie kontrolował drżenia ust, nie był w stanie wykrztusić słowa. - Jesteś pewna? - zapytał wreszcie słabym głosem. Milla przygryzła wargę, starając się powstrzymać własne łzy Kiwnęła głową. - Rozbiliśmy gang przemytników dzieci. Kobieta, która fałszowała akty urodzenia, prowadziła własną kartotekę, dla ochrony czy może dla ewentualnego szantażu. - Czy z nim... - David przełknął głośno ślinę; głos, którym zadawał nieśmiertelne pytanie rodziców, był wciąż drżący. - Czy z nim wszystko w porządku? Milla ponownie skinęła głową. Mężczyzna podszedł do niej i nagle wtulili się w siebie, płacząc, obejmując z całych sił. Milla próbowała uspokoić Davida, głaszcząc go po głowie, klepiąc po an43 390 ramieniu, mówiąc „wszystko dobrze, żyje, jest bezpieczny". Ale ona też łkała, więc może niczego nie rozumiał. A potem David zrobił to, co wcześniej jego była żona: wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Śmiech przechodził w szloch, i odwrotnie. Lekarz okręcił Millę wokół, puścił, żeby wytrzeć twarz, potem znów objął mocno. - Nie mogę uwierzyć - powtarzał. - Boże, wszystkie te lata... Wreszcie Milli udało się od niego oderwać. - Mam zdjęcia - powiedziała, nerwowo grzebiąc w teczce, spiesząc się, by jak najszybciej pokazać fotografie. - Wczoraj