odparła Tempera. — Pana falsyfikaty nie są na tyle dobre,
by wprowadzić w błąd znawcę sztuki! Mówiąc to spojrzała mu prosto w oczy i dojrzała w nich dziwny, trudny do określenia wyraz. Nie była to frustracja z powodu przyłapania na gorącym uczynku, i na pewno nie było to zakłopotanie. Lord Eustace przyglądał jej się badawczo. Temperze przemknęło przez myśl, że może chce ją przekupić, by nie zdradziła, co się stało. Tymczasem, niespodziewanie, lord podszedł do okna i szybkim ruchem otworzył je na oścież. W pokoju było gorąco. Teraz zimne powietrze nocy zdawało się łagodzić nie tylko upał, ale także napięte nerwy Tempery. — Teraz zamienię pozostałe dwa obrazy — powiedziała do lorda. — A ponieważ nie życzę sobie być wmieszana w całą tę aferę, nic nie powiem księciu o pana postępku. Zostawię to pańskiemu sumieniu. — Jest pani bardzo odważna — naigrawał się lord Eustace. — A jeśli, na przykład, podniosę alarm i opowiem wszystkim, że na miejsce oryginalnych obrazów wiesza pani falsyfikaty? Tempera udała, że zastanawia się nad odpowiedzią, choć miała ją gotową. — Z łatwością udowodnię, że nigdy nie miałam dość pieniędzy, by skontaktować się z jakimkolwiek fałszerzem i kupić od niego kopie — powiedziała cicho. — Dobrze pan wie, że jakikolwiek zarzut przeciwko mnie spowoduje bardzo wnikliwe śledztwo, które, jestem pewna, udowodni, iż to nie ja muszę pilnie zdobyć pieniądze, lecz pan. — Myśli pani, że zna odpowiedź na każde pytanie — odparł lord Eustace. — Żałuję, że nie mam czasu wysłuchać 158 historii pani życia. Zapewne byłaby wielce pouczająca. Sposób, w jaki mówił, sprawił, że Tempera spojrzała na niego niepewnie. Lord wyciągnął rękę i zabrał jej obraz. — Nie będzie go pani potrzebować tam, gdzie się pani wybiera — powiedział. Odłożył płótno na najbliższe krzesło. I zanim Tempera uświadomiła sobie, co się dzieje, lord zakrył jej usta dłonią, objął ją ramieniem i lekko podniósł. — Umarli nie opowiadają historii — powiedział, a w jego głosie brzmiało szyderstwo — a zmarła pokojówka nie wzbudzi nawet krzty zainteresowania! I wtedy Tempera zdała sobie sprawę z jego zamiarów. W panice zaczęła wyrywać się gwałtownie, próbując jednocześnie krzyczeć. Wszystko na próżno. Był bardzo silny, a dłoń, którą zakrywał jej usta, odchyliła jej głowę tak bardzo, że nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Przez chwilę okładała go pięściami po piersiach i ramionach, lecz szybko okazało się, że jej ciosy są bezskuteczne. Lord cały czas nieubłaganie ciągnął ją do otwartego okna. — To cię nauczy nie wściubiać nosa w nie swoje sprawy — powiedział szyderczo. Tempera poczuła, jak twarda krawędź parapetu wpija jej się w ciało. Lord wypchnął za okno jej głowę twarzą w dół.